[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stanisław Staszic
PRZESTROGI DLA POLSKI
Tale quiddam facies: si a prima te Reipublicae parte fortuna submoverit
—
stes tamen,
clamore juves; si quis fauces oppresserit
—
stes tamen et silentio juves. Ńunquam
inutilis est opera civis boni.
Seneca,
De tranquillitate animi.
Przemowa imieniem narodu polskiego
do pierwszego w tym narodzie stanu
Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego
skończyłem na tym: „Jeżeli stan szlachecki w
nadarzonej okoliczności nie potrafi się łatwo i prędko zgodzić na zniesienie rządu
feudalnego a na ustanowienie prawdziwej rzeczypospolitej, cały naród obejmującej i na
powszechnym prawie zasadzonej, natenczas sposób najprędszy, najłatwiejszy a w
teraźniejszych okolicznościach dla zachowania narodu najpewniejszy:
Ustanowić
jednowładztwo
”
.
Bo myślałem, że naród pod despotyzmem nie jest na zawsze zgubiony; on istnie, tylko
jest przyciśnionym do czasu. Przeciwnie: naród z nierządem feudalnym, czyli z
szlacheckim, dzisiaj żadnym sposobem utrzymać się nie może. Musi być dzielonym i
zginąć: bo od takiego nieurządu do rzeczypospolitej porządnej despotyzm jest śrzednią
drogą. Bo jeszcze nadto wiele mamy uprzedzenia, jeszcze szlachta nie dosyć
oświecona, aby bez zaguby narodu ten krok ominąć umiała.
Lecz ponieważ stan szlachecki obrał sposób pierwszy, to jest, ponieważ chce ratować
kraj ustawą rzeczypospolitej rządnej, przeto zdaje mi się nie od rzeczy, abym objaśnił
pewne ogólniejsze prawdy, a które tak są w ustawie przyszłej rzeczypospolitej istotne, że
bez ich uskutecznienia Polska zaginie. Owszem, bez zasadzenia na nich swojego rządu,
mówię jeszcze raz, użyteczniejszą narodowi naszemu byłaby w tym razie absolutna
monarchia, jak zła rzeczpospolita. Bo pierwsza naród Polaków zachowa. Zła
rzeczpospolita naród Polaków już do połowy zagubiła i widzę jasno, że jeżeli przyszła jej
ustawa na tych wielkich prawdach, które te przestrogi obejmują, gruntować się nie
będzie, Polska Rzeczpospolita nie przestanie być złą i naród do reszty zniszczy. Dzisiaj
utrzymywać się rzeczompospolitym najrozumniej ustanowionym trudno, a
rzeczompospolitym źle urządzonym niepodobno.
Naród Polaków był w Europie jeden z największych, najpotężniejszych i z
najpoważniejszych. Teraz naród Polaków, już co do ziemi uszczuplony, co do ludności
jeden z najmniejszych i najsłabszych, a w całej Europie on ze wszystkich cierpi
największe krzywdy i wzgardę. On wewnątrz najstraszniejsze widział zbrodnie, zewnątrz
najsroższych doświadczył gwałtów. Pierwszy legł ofiarą spisku trzech despotów.
1
Przyczyna: że we wszystkich innych krajach panujący nie zatrudniają się czym innym
tylko narodem, nie powracają narodom wolności, trzymają w niewoli, ale o tym najwięcej
myślą, o to ustawicznie starają się, aby każdy swój naród tak urządził, aby się
powiększała jego praca, ludność i bogactwa. Gdyż na takim tylko urządzeniu wszędzie
panujący zasadzają swoją potęgę i świetność. Przeto wszystkie rady, wszystkich
magistratur ustawy, sprawiedliwości urządzenie, zgoła tam wszystkie prawa nie zajmują
kogo innego, tylko naród.
Przeciwnie, w Polsce panujący, to jest możnowładcy i szlachta, nie zatrudniali się
narodem, tylko sobą samymi, nie starali się tak urządzić narodu polskiego, aby się
powiększała jego praca, ludność i bogactwa, gdyż nie na urządzeniu narodu, ale tylko na
urządzeniach wspólnych między sobą zasadzali swoją potęgę i szlachetność. Przeto od
dawnego czasu ani ich rady, ani magistratur ustawa, ani sprawiedliwości urządzenie,
zgoła wszystkie ich prawa nie były o narodzie, tylko o nich samych jako panujących,
naród zaś opuszczony, zaniedbany, zostawał się bez prawa, bez sprawiedliwości,
partykularnej woli i dziwactwu każdego z tych panujących szlachty porzucony.
Przezacny stanie szlachecki! Nie możesz inaczej powiedzieć, jak przyznać, że nie
mieścisz w sobie wszystkich Polaków, tylko jedną cząstkę, że nie jesteś całym narodem
polskim, tylko jednym stanem jego, stanem obrończym, stanem rycerstwa.
Lecz gdy zmnożone potrzeby życia ludzkiego, gdy nawykły zbytek już i w tobie osłabił
ciało i skaził męstwo, straciła Polska najbogatszą połowę ziemi, zginęła połowa
najcelniejszych Polaków, a stan obrony narodu, stan jego rycerstwa, nie tylko przy
obronie Polaków krwi nie przelał, ale nawet szabli nie dobył.
Nadto gdy zewnętrzne mocarstwa, gdy Europy despoci obronę krajów i sposób
wojowania zasadzili na samej sztuce, dla której pouczenia stało się wszędzie potrzebne
gotowe wojsko, natychmiast polski naród stracił swoją obronę, bo stracił użyteczność
najświetniejszego i najkosztowniejszego stanu rycerstwa; zostaje przymuszonym na
miejscu stanu tego podnosić dzisiaj i utrzymywać stan nowy, stan gotowego żołnierstwa.
Tego podnieść ani utrzymać nie zdoła jeden stan szlachecki. Lecz na wystawienie i
opatrywanie gotowych wojsk tylko mnóstwo ludu , tylko cały naród może znosić
dostateczne ofiary z podatków, z ludzi.
Z tak wielką odmianą, z ustawą nowego a kosztownego stanu żołnierstwa, odmienia się
koniecznie ów stosunek, który dotychczas miał stan rycerski z całym narodem polskim.
W widoku najpozorniej usprawiedliwiającym moc praw
Miasta koronne i litewskie dawały Rzeczypospolitej podatek protunkowy. Znoszą tę ofiarę
z łatwością i bez wielkiego uciemiężenia. Stan szlachecki w tak wielkiej potrzebie
Rzeczypospolitej, chociaż dopiero pierwszy raz podatek płaci, chociaż tysiąc razy więcej
od miast ma powodów obowiązku i wdzięczności dla ojczyzny, przecież nie uczynił tej
ofiary. Owszem, już wyrzeka, „że podatki wielkie, że wkrótce nie będzie czego bronić.
Już dwie trzech części instrukcyj w materii podatków waruje etc, etc, etc.” Ta obojętność
w ofiarach dla kraju po tylu nieszczęściach, jakich szlachcic polski doświadczył, jest
niepojętą. Trzeba by go tylko na rok tu w kordon pod despotyzm, gdzie i podatek wielki
płacić trzeba, i sposób do wybrania intraty z dóbr odjęty. Choć się pszenica lub żyto
2
urodzi, tego sprzedawać nie wolno. (Przyp. aut.) dawania, czyli udzielność szlachty w
Polsce, ukazuje się, że to jest stan reprezentujący naród polski.
Stan, reprezentant narodu, w wszystkich publicznych radach powinien mieć na
pierwszym celu nie siebie, ale naród, powinien stanowić prawa nie o sobie jednym, ale o
narodzie całym. Przejrzyjmy prawa nasze! Oto w kupie potężnych ksiąg, wyjąwszy prawa
poborów, ledwo znaleźć jedno albo dwa prawa sprzyjające narodowi. Wszystkie
napełnione prawami o samym reprezentującym stanie.
Jeżeli szlachta rozumie użyteczniej i bezpieczniej dla siebie mieć się za stan nie
reprezentujący, ale za stan absolutnie panujący, a naród polski za naród sobie poddany,
na ten czas tym jest w Polsce szlachta do narodu polskiego, czym są w krajach
sąsiedzkich jedynowładcy do narodów tamecznych. Natenczas z tego wszystkiego, co w
Polsce szlachta posiada, lud, czyli naród, jest najcelniejszą szlachty własnością, jest
gruntem wszelkich innych własności, których ani sobie zapewnić, ani z nich wielkich
pożytków spodziewać się nie można bez poprzedniego urządzenia narodu.
W każdym urządzeniu własności najpierwej starać się potrzeba o jej sobie zapewnienie.
Nieroztropnie ten panujący nad jakim ludem czyni, który w swoich radach, w swoich
ustawach jedynie szuka partykularnych z owego ludu pożytków nie urządziwszy go
wprzód tak, aby go sobie zabezpieczył. Owszem, wszystkie z poddanego ludu
partykularne pożytki nie powinny być większe nad te, które zgadzają się z
ubezpieczeniem sobie narodu.
Nie wzdrygnież się poczciwy szlachcic na tę jednę myśl: od pół wieku o wydarciu narodu
polskiego szlachcie, o podzieleniu między siebie kraju i szlachty w wszystkich Europy
układach, w wszystkich zgromadzeniach monarchów dzieją się umowy! Te już raz
uskutecznione. W wszystkich pismach publicznych zgoła powszednim przysłowiem
zostało:
Turka z Europy wypędzić, Polskę podzielić.
Nie ma w całej Europie drugiego
kraju, który by tak źle był położony jak Polska. Król pruski, cesarz niemiecki, sołtan
turecki, car moskiewski, a w kole takich mocarzów Polacy bez najmniejszej przegrody
ani gór, ani rzek, ani fortec...
Musi szlachta, chociaż uważając się jako absolutnie panującą w Polsce, o to najpierwej
w swoich zgromadzeniach, w swoich radach, w swoim prawodawstwie pod utratą
wszystkiego starać się, aby tak urządziła poddany sobie naród polski, żeby go być
pewnym mogła; najpierwej takie dla niego prawa napisać należy, aby się ustawicznie
powiększała jego pracowitość, ludność i bogactwa, gdyż na tym tylko szlachta, choć
niestosownie do sprawiedliwości, ale zgodnie z rozumem może zasadzić panowania
swego potęgą i powagę.
Dopiero po takowym urządzeniu narodu zatrudni się osobistymi z niego użytki. Nigdy zaś
partykularnych dla szlachty przywilejów własności, korzyści z owego ludu rozciągać dalej
nie może, tylko dopokąd zgadzają się z tym powszechnym narodu urządzeniem, jakiego
potrzebuje zabezpieczenie jego. Przeciwnie czyniąc dotychczas, zbliżył stan szlachecki
zaniedbanego narodu utratę, a z tą utratą swój upadek.
W każdym, czyli prawym, czyli gwałtownym towarzystwie dobro powszechne jest dobrem
najwyższym; wszelkie partykularnych dobra i własności nie mogą zwiększać się, tylko
dopokąd dobru powszechnemu nie szkodzą.
3
W Rzeczypospolitej szlachty polskiej nie wolno partykularnemu szlachcicowi w swoich
własnych dobrach z rzeki takiego szukać pożytku, który by tamował publiczną
spławność; nie wolno mu drożej sprzedać albo darować swoje własne dobra
przyjacielowi, powinowatemu nie szlachcicowi, gdyż takowe używanie szlachcica zdaje
się szkodzić powszechnemu dobru wszystkiej szlachty.
Z tych samych powszechnego dobra szlachty powodów wypada, iż nie powinno być
wolno szlachcicowi więcej używać prawa własności nad ludźmi, tylko dopokąd takowe
używanie nie krzywdzi powszechnego dobra szlachty.
Wszystkie prawie podatki i rekruty, te to najglówniejsze dzisiaj części dobra
powszechnego, znajdują się w poddanych przeto ostatni będzie nierząd, największe
popelniemy głupstwo, przeciwko wszelkiemu publicznemu dobru szlachty stanie się, gdy
prawa partykularnej własności szlachcica nad ludem rozciągać się będą tak dalece, iż
potrafią przeszkodzić zwiększaniu się podatków i rekrutów, to jest, iż zatamują dalej
pracowitość, urodzaje i rozludnienie narodu polskiego.
Stan szlachecki, jakimkolwiek imieniem nazwie się, czyli stanem reprezentującym naród
polski, czyli absolutnym panem jego, zawsze dla swojego zachowania przymuszony jest
wcale inną przedsięwziąć drogę nad tę, którą szedł dotychczas. Nie może o sobie radzić
osobno, ale musi radzić o narodzie, a przez urządzenie narodu dopiero radzić o sobie.
To odtąd być hasłem publicznych obrad powinno: szlachta są jednym stanem, nie całym
narodem, stan szlachecki jest częścią Polaków. Część utrzymywać się nie może, gdy
całe ciało niszczeje. Gdzie naród ocaleje, tam utrzyma się stan. Gdzie naród upadnie,
tam stan zniszczeć musi.
Świetny narodu polskiego stanie! W początkach teraźniejszego sejmu upominałem cię*,
że to jest moment, w którym następstwo tronu urządzić należy.
Jak prędko nasi nieprzyjaciele zgodzą się, natychmiast powstaną nieskończone
trudności do uskutecznienia tego. Upominam jeszcze raz. Pamiętajmy: jest to rzecz
największej wagi. Nasz los jeszcze dotychczas wątpliwy.
Gdy za radą cnotliwego Krasińskiego, biskupa kamienieckiego, męża zawsze krajowi
przychylnie myślącego, wziął się teraźniejszy sejm do układu nowego rządu; czytając
zasady, w tym zamiarze przez sejm podane, stanęło mi w oczach to wszystko, co odtąd
duchem być powinno ustawy Rzeczypospolitej Polskiej i do czego godzić ma rząd kraju
tego. A nie mogąc dostrzec wszystkiego w ogólności tych zasad uląkłem się, aby toż
zapomnianym nie było w układaniu szczegółów. Przestrzegam, że ustawy
Rzeczypospolitej i jej rządu obejmować powinny nie stan jeden, ale całą ziemię i cały
naród. Niechaj będzie zawsze na oku położenie naszej ziemi z granicznymi krajami,
stosunek naszego narodu z okólnymi narody, zewnęlrzne polityczne związki, nasze
wewnętrzne między sobą stosunki, obce o nas zdanie, powszechnie w Europie panująca
opinia, nasze domowe uprzedzenia i obyczaje, przystosowanie szlachty do narodu,
przystosowanie tronu razem do narodu i do szlachty, związek szlachty z tym koniecznie
potrzebnym gotowym wojskiem, w którym ledwo piąta część szlachty znajdować sio
może, związek stanu miejskiego z tymże gotowym wojskiem, w którym przynajmniej
cztery części ich braci będzie —a z takimi uwagi wystawianie sobie tronu w pośrzodku
tegoż wojska, ludu i szlachty etc, etc, etc.
4
Jeżeli w objęciu tych wszystkich związków, w umiarkowaniu takowych stosunków, jeżeli
w wymierzaniu między nimi wagi uchybiemy, okropna przyszłość!
To obejmują moje przestrogi, które, ile mi czas krótki w tak ważnej materii pozwolił,
zebrałem jak najzwiężlej, szukając tylko dobra kochanej Ojczyzny.
Ty, który jeszcze masz duszę Polaka, w prostocie serca kochający twoją Ojczyznę
cnotliwy szlachcicu, czytaj z uwagą. Ani zawierzaj ślepo, ani odrzucaj na pierwszy odraz.
Dochodź, czyli to nie jest prawda, co mówię. Idzie tu o losy twoje i o losy narodu, które
są nierozdzielne... Te przestrogi nie tchną czym innym, nic nie zawierają, tylko prawdziwą
szlachty polskiej trwałość i świetność, zasadzoną na wielkości i na powadze narodu.
Nie jestem z tych panów jeden, którzy, gdyby nierozumne dziecię lśniącymi pieścidły, tak
ciebie zawsze i dzisiaj jeszcze zwodzą wyszukiwaniem na oko materii popularnych a w
istocie tobie szkodliwych, gubiących kraj, czyniących z ciebie narzędzie ich namiętności i
dumy. Nie jestem z tych panów, którzy zamiast mówienia ci oczywistej prawdy, zamiast
wyłuszczenia przed tobą wiernie tego stanu rzeczy, w którym stoi Europa, nie wstydzą
się i przy dzisiejszym oświeceniu pochlebiając twoim przesądom dogadzać miłości
własnej, nie wstydzą się mówić i pisać:
że dopiero będziesz cierpiał niewolę, kiedy rolnik
blizny będzie miał sprawiedliwość.
Nie jestem z tych pisarzów, którzy zamiast przekonywania i oświecenia czernią się
wspólnie: zamiast hydzenia występków w ogólności, wygadują na siebie porozumienia
najstraszniejszych zbrodni; zamiast wiązania, łączenia wszystkich Polaków w dzisiejszej
okoliczności rzucają między familie nienawiść i niezaufanie; zamiast powstawania na
zbrodnie jawne a zachęcania do cnót, uwielbianych tak w przodkach, jako w
współżyjących, niszczą rzadkie a najpiękniejsze przykłady, podają w wątpliwość
wszystkie cnoty; owszem, jakby się lękali, że jeszcze mało w Polsce nieprawości, na
miejscu tych kilku wzorów cnoty wymyślają w dziejach naszych nieznane i nigdy
niesłychane złoczyństwa. Proszę, wzywam na miłość Ojczyzny, zacni pisarze, nie
burzmy narodu, ale łączmy się wszyscy z sobą w tym zamiarze, abyśmy naszymi pismy
sposobili, zbliżali między współobywateli jedność, powstając na te dzikie uprzedzenia,
które najwięcej odpychają Polaków od siebie i przeszkadzają im do zgody, a tak gubią
Polskę.
Nie jestem ani dworskim, ani hetmańskim, ani potemkinowskim, pruskim, cesarskim ani
moskiewskim. Ale ile razy spojrzę na te ruble, na te gęste talary pruskie, boleję nad tym
nieszczęśliwym moim krajem, że znajdują się w nim tak bezecne straszydła, w tym
czasie nawet, gdzie wiązać się, radzić, jednoczyć, z swoich majątków, z swoich
prerogatyw ofiary czynić należy, aby tym pewniej wyratować ojczyznę z
niebezpieczeństw tak wielkich. Ale jestem najprzywiązańszym stronnikiem narodu
polskiego. Niczego nie pragnę, tylko, aby ten naród był potężnym i poważnym, aby mógł
mieć przyjaciół, nie opiekunów; aby mógł zawierać bez szczuplenia granic przymierze
użyteczne albo zachować zbrojną neutralność; aby szlachta polska, nie chcąc, nie
mogąc, czyli nie umiejąc bronić kraju, nie była w tej ohydnej potrzebie okupowania sobie
pokoju ustępowaniem prowincji, miast*, jak od wieku czyni, gdyż tak przybliża swoją
zgubę. Ale żeby ta szlachta, zamiast
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]