Stephenie Meyer - Przed Åšwitem,

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stephenie MeyerPrzed witem(Breaking Dawn)Przełożyła Joanna UrbanDedykuję tę ksišżkę mojej agentce ninja,Jodi Reamer. Dziękuję Ci, że trzymała mniez dala od krawędzi przepaci.Dziękuję także mojemu ulubionemuzespołowi, o bardzo adekwatnej nazwie Muse,za inspirację, której starczyło na całš sagę.KSIĘGA PIERWSZA***BELLAOkres dzieciństwa nie trwa od momentu narodzin do chwili osišgnięcia pewnego wieku. Niejest tak, że dziecko dorasta i odkłada na bok swoje dziecięce sprawy. Dzieciństwo to królestwo, wktórym nikt nie umiera.Edna St. Vincent Millay(1892-1950), poetka amerykańskaPrologOtarłam się już o mierć tyle razy, że dawno już wyrobiłam normę przeciętnego miertelnikado czego takiego jednak trudno się przyzwyczaić.Nie mogłam przywyknšć do tego uczucia, ale z drugiej strony, być może zaczynałam oswajaćsię z mylš, że podobne sytuacje sš w moim przypadku nieuniknione. Chyba rzeczywicieprzycišgałam je jak magnes. Wymykałam się mierci, ale ta, uparcie, zawsze po mnie wracała.I znowu wróciła. Tyle że, tym razem, wybrała sobie zaskakujšco odmiennego wysłannika.Do tej pory wszystko było proste. Bałam się, to próbowałam uciec. Nienawidziłam, topróbowałam walczyć. Moje reakcje nie były skomplikowane, bo i zabójcy, z którymi miałam doczynienia, podpadali tylko pod jednš kategorię wszyscy bez wyjštku byli potworami, wszyscybyli moimi wrogami.A teraz... Prawda jest taka, że kiedy kocha się tego, kto chce cię zabić, brakuje wyboru. Comogłam zrobić? Jak mogłam uciec, jak mogłam walczyć, skoro zadałabym wtedy ukochanej osobieból? Skoro nie chciała ode mnie nic innego prócz mojego życia, jak mogłam jej go nie ofiarować?Przecież tak bardzo kochałam...1ZaręczeniNikt się na ciebie nie gapi. Naprawdę. Nikt się na ciebie nie gapi. Nikt nie zwraca na ciebienajmniejszej uwagi.Ech, byłam tak beznadziejna w kłamaniu, że nie umiałam przekonać samej siebie. Musiałamsprawdzić.W miasteczku Forks w stanie Waszyngton były tylko trzy skrzyżowania ze wiatłami, alestałam włanie na jednym z nich. Najpierw zerknęłam w prawo, na minivana na sšsiednim pasie.Pani Weber wykręcała tułów do tego stopnia, że siedziała praktycznie przodem do mnie. Ażdrgnęłam, bo okazało się, że widrowała mnie wzrokiem. Ku mojemu zdziwieniu, ani nie odwróciłagłowy, ani nawet się nie zawstydziła. Hm... Gapienie się na kogo było oznakš złych manier,prawda, czy co mnie ominęło? A może stanowiłam jaki wyjštek?A potem przypomniałam sobie, że szyby mojego auta były tak mocno przyciemniane, żekobieta mogła nie wiedzieć, że to ja, a co dopiero, że jš przyłapałam. Usiłowałam pocieszyć sięmylš, że to nie we mnie się tak wpatruje, tylko po prostu w mój samochód.Mój nieszczęsny nowy samochód...Zerknęłam w lewo i z moich ust wyrwał się jęk. Dwóch pieszych stało na skraju chodnika przypasach, rezygnujšc z możliwoci przejcia na drugš stronę. Za nimi, przez okno swojego sklepiku zpamištkami wyglšdał pan Marshall. Cóż, przynajmniej nie miał nosa przyklejonego do szyby.Jeszcze nie.wiatło zmieniło się na zielone, więc chcšc im wszystkim jak najszybciej zejć z oczu,odruchowo (i bezmylnie) wcisnęłam z całej siły pedał gazu, tak jak wczeniej robiłam z mojšsędziwš furgonetkš, która inaczej po prostu nie ruszyłaby z miejsca.Silnik zawarczał jak polujšca pantera. Auto wyskoczyło do przodu tak błyskawicznie, że ażwcisnęło mnie w siedzenie z czarnej skóry, a żołšdek przywarł mi na moment do kręgosłupa.Ach! znowu mimowolnie jęknęłam. Wymacałam hamulec. Na szczęcie, tym razem niestraciłam głowy i potraktowałam go jak najdelikatniej. Samochód i tak momentalnie stanšł.Nie odważyłam się rozejrzeć, żeby sprawdzić reakcję czwórki obserwatorów. Jeli mieliwczeniej jakie wštpliwoci, kto siedział za kierownicš, włanie się ich pozbyli. Czubkiem butapopchnęłam gaz o pół milimetra i nareszcie opuciłam feralne skrzyżowanie.Zmierzałam do pobliskiej stacji benzynowej. Gdyby nie to, że jedziłam już na oparach, nigdynie pokazałabym się w centrum. Odmawiałam sobie ostatnio bardzo wielu rzeczy, żyjšc bezulubionych słodyczy i nowej pary sznurowadeł byle tylko unikać ludzi.Spieszšc się szaleńczo, jakbym brała udział w jakim wycigu, w kilka sekund otworzyłamklapkę wlewu paliwa, odkręciłam korek, wsunęłam kartę do czytnika i wetknęłam dyszę w otwór.Tylko na tempo tankowania nie miałam wpływu. Cyferki na dystrybutorze zmieniały się takpowoli, jakby chciały mnie rozdrażnić.Słońce zniknęło za chmurami mżyło, jak zwykle ale i tak miałam wrażenie, że spada namnie snop wiatła, a owo wiatło skupia uwagę wszystkich wokół na piercionku na mojej lewejdłoni. W takich chwilach, kiedy czułam na plecach zaciekawione spojrzenia, wydawało mi się, żemój piercionek pulsuje niczym neon: Hej, hej! Tu jestem! Popatrzcie na mnie!Wiedziałam, że to głupie tak się tym wszystkim przejmować. Czy naprawdę było to takieważne, co kto mylał o moich zaręczynach? O moim nowym samochodzie? O lnišcej czarnejkarcie kredytowej w tylnej kieszeni spodni, która paliła niczym rozgrzane do białoci żelazo? Alboo tym, że w tajemniczy sposób dostałam się na jednš z najlepszych uczelni w kraju?Niech sobie mylš, co chcš mruknęłam pod nosem.Przepraszam... usłyszałam za sobš męski głos. Odwróciłam się i zaraz tego pożałowałam.Przy zaparkowanej obok nowoczesnej terenówce z nowiutkimi kajakami na dachu stało dwóchmężczyzn. Żaden z nich nie patrzył w mojš stronę obaj gapili się na mój wóz.Osobicie zupełnie mnie nie ruszał, no ale ja byłam osobš dumnš z tego, że rozpoznaję znaczkitoyoty, forda i chewoleta. Moje auto, owszem, było czarne, lnišce i piękne, ale jak dla mnie, nadalpozostawało tylko autem.Przepraszamy, że zawracamy głowę, ale jaki to model? zapytał jeden z mężczyzn.No, mercedes, prawda?Tak, oczywicie odparł grzecznie mój rozmówca, chociaż jego kolega wzniósł oczy kuniebu. Tyle to wiemy. Ale... to chyba mercedes guardian, prawda?Wymówił tę nazwę niemalże z czciš. Pomylałam sobie, że pewnie łatwo znalazłby wspólnyjęzyk z Edwardem (z moim narzeczonym Edwardem nie było co się tego wypierać, nie na kilkadni przed lubem).Ponoć nie sš jeszcze dostępne w Europie cišgnšł mężczyzna a co dopiero tutaj.Powtórnie przejechał wzrokiem po karoserii. Jak dla mnie, auto nie różniło się zbytnio odinnych sedanów mercedesa, ale co ja tam wiedziałam. Zresztš, co innego chodziło mi włanie pogłowie wspomniawszy Edwarda, znowu zaczęłam zastanawiać się nad tym, jaki jest właciwiemój stosunek do takich słów jak narzeczony, lub, mšż i tym podobne.Trudno mi było sobie to poukładać.Wychowano mnie tak, że krzywiłam się na samš myl o bukietach i białych sukniach z bufami,ale nie to było najgorsze. Dużo bardziej męczyłam się, próbujšc połšczyć swojš koncepcję mężaosoby, w moim przekonaniu, statecznej, szanowanej i nudnej ze swojš koncepcjš Edwarda.Równie dobrze mogłabym usiłować wyobrazić sobie archanioła jako księgowego! Edward wedługmnie za nic nie pasował do tak przyziemnej roli.Jak zwykle, gdy w grę wchodził mój ukochany, zapomniałam o bożym wiecie. Nieznajomy odterenówki musiał głono odchrzšknšć, żeby sprowadzić mnie z powrotem na ziemię nadaloczekiwał ode mnie jakich dodatkowych informacji na temat samochodu.Ja tam nic nie wiem przyznałam szczerze.Mogę sobie zrobić z nim zdjęcie?Potrzebowałam trochę czasu, żeby zrozumieć, o co mu chodzi.Chce pan sobie zrobić zdjęcie z moim autem? powtórzyłam.Inaczej nikt mi nie uwierzy, że co takiego widziałem. Muszę mieć jaki dowód.Proszę bardzo. Nie ma sprawy.Szybko odwiesiłam dyszę na miejsce i wsiadłam do rodka, żeby nie znaleć się w kadrze,tymczasem miłonik motoryzacji wydobył z plecaka imponujšcy rozmiarami aparat jak dlazawodowcy, wręczył go koledze i stanšł przy masce. Po chwili zamienili się miejscami, a jeszczepóniej przenieli się kawałek dalej, żeby zrobić kilka zdjęć od tyłu.Jak ja tęsknię za mojš furgonetkš pożaliłam się sama sobie. Że też akurat musiała wyzionšćducha zaledwie kilka tygodni po tym, jak zgodzilimy się z Edwardem, że każde z nas pójdzie najaki kompromis, z czego ja będę musiała, między innymi, pozwolić kupić sobie nowy samochód,kiedy mój stary nie będzie się już nadawał do użytku. Czy to aby na pewno był zbieg okolicznoci?Edward twierdził, że w awarii furgonetki nie było nic dziwnego że był to zgon z przyczynnaturalnych służyła w końcu ludziom kilkadziesišt lat. Taka była jego wersja. A ja, niestety, niemiałam możliwoci jej zweryfikować, bo mój ulubiony mechanik...Nie, nie, tego tematu nie zamierzałam teraz roztrzšsać. Zamiast tego wsłuchałam się wdochodzšce z zewnštrz głosy obu mężczyzn.Widziałem w necie filmik, na którym potraktowali go miotaczem ognia, i nawet lakier mu sięnie zaczšł łuszczyć.Jasne, że nie. Po tym cudeńku to czołg można by przetoczyć i nic. Tutaj to na takie modelenie ma wzięcia. To jest auto dla bliskowschodnich dyplomatów, handlarzy broniš i baronównarkotykowych. To dla nich projektuje się takie fortece.No to kim ona jest, jak sšdzisz? spytał ciszej ten, co przedtem wywracał oczami.Skuliłam się, czerwieniejšc.Cii nakazał mu mój niedawny rozmówca. Cholera jš wie. Nie mam pojęcia, na co tukomu szyby odporne na pociski i dwie tony żelastwa na sam pancerz. Może wybiera się nim wjakie bardziej niebezpieczne rejony wiata?Pancerz? wietnie. W dodatku dwutonowy. I te szyby! Odporne na co? Na pociski? To jużzwykłe kuloodporne nie wystarczały?Cóż, wszystko to składało się w logicznš całoć dla kogo obdarzonego, nazwijmy to,specyficznym poczuciem humoru.Dobrze wiedziałam, że Edward niecnie wykorzysta naszš umowę i ufunduje mi ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monka.htw.pl

  •